wtorek, 19 czerwca 2012

Camilla Lackberg - Kaznodzieja * * * * *


Idąc za wakacyjnym (to nie sic! kochani - Euro rozdaje studentom przywileje w postaci przyspieszonych wakacji) "kryminałowym ciosem" postanowiłam sięgnąć po jedną z powieści Camilli Lackberg, do której zabierałam się już od dawna. Zanim to zrobiłam, zupełnie przypadkowo wpadł mi w ręce wywiad, którego szwedzka autorka udzieliła "Wysokim Obcasom", gdzie nieco przekornie przekonywała, że nigdy nie płacze nad swoimi bohaterami, a gdy uda jej się wymyślić coś szczególnie smutnego, czy krwawego, odczuwa wręcz przyjemność. Sama pisarka od początku wydała mi się interesująca - z wykształcenia ekonomistka, urodzona we Fjallbace, gdzie też osadza akcje swoich powieści. Kurs pisania kryminałów otrzymała od rodziny w prezencie gwiazdkowym :) Trzeba przynać - niezwykle trafionym. Książka została wydana nakładem, bijącej rekordy popularności, "Czarnej serii" i zanim jeszcze zdołałam ją otworzyć, z okładki już krzyczały do mnie zapewnienia, że oto mam przed sobą dzieło na miarę trylogii "Millenium" Larssona. Nie dając się uwieść, brnęłam konsekwentnie przez kolejne strony opowieści, próbując stopniowo klasyfikować w głowie bohaterów, których mamy tu całkiem sporą ilość (przyczyną moich trudności może być również to, że przygodę z Lackberg zaczęłam od drugiej części jej serii z komisarzem Patrickiem Hedstormem w roli głównej*). Akcja rozwija się powoli, wydarzenia bieżące, przeplatają się ze wspomnieniami ofiar morderstw sprzed kilkudziesięciu lat, a my stopniowo poznajemy arkana skomplikowanych rodzinnych relacji osób zamieszanych w morderstwo, jak również szczegóły pywatnego życia policjantów pracujących w komisariacie we Fjallbace. Amatorzy specficznego klimatu mrocznej i deszczowej Szwecji osnutej cieniem okrutnego mordu, będą mogli czuć się nieco zawiedzeni, nie jest to bowiem główny atut "Kaznodziei", co jednak w niczym mu nie ujmuje. Świetne prowadzenie części fabularnej, jak również stopniowe rozwijanie wątku kryminalnego nie wciąga być może od pierwszej strony, z czasem jednak angażuje czytelnika co raz bardziej, żeby w końcu dostarczyć mu niemałej satysfkacji za sprawą zakończenia, które z pewnością można uznać za udane. Wyraziści bohaterowie, swobodne dialogi i równie, jak główny wątek, interesujące scenki rodzajowe to niewątpliwe plusy książki. Wszystkim fanom kryminałów polecam z czystym sumieniem, uprzedzając, że warto wysilić się na cierpliwość podczas czytania kilkudziesięciu pierwszych stron, żeby dotrzeć do samego końca i dowiedzieć się, tym razem bardziej, dlaczego zabił, niż kto zabił, co w tym przypadku okazuje się daleko bardziej intrygujące!

* pierwsza część cyklu "Księżniczka z lodu" ukazała się w 2009 r. (przyp.red.) 


1 komentarz:

  1. Nie przepadam za kryminałami niestety, takie książki trzeba po prostu lubić, chociażby po to żeby przebrnąć przez te ciężkie (i czasem nudne) początki :)

    OdpowiedzUsuń