niedziela, 5 sierpnia 2012

Mokradełko-Katarzyna Surmiak-Domańska * * * * * *

Pierwszy raz o Halszce Opfer przeczytałam w jednym z wywiadów Szymona Hołowni, opublikowanym w "Ludziach na walizkach" (fenomenalnych z resztą). Pamiętam doskonale, jak mocno wstrząsnęła mną wtedy rozmowa z dorosłą dziś kobietą, ukrywającą się pod pseudonimem dla dobra swojej rodziny, w dzieciństwie molestowanej przez ojca. Na rynku ukazała się również książka autorstwa samej Halszki ("Kato-tata. Niepamiętnik"), w której bez ogródek i bez upiększeń opisała swoje wspomnienia z czasu, który do teraz gorzko odbija się na całym jej życiu. W trakcie czytania "Mokradełka", które zasadniczo nawiązuje do "Kato-taty", próbowałam przebrnąć przez tę paraliżującą lekturę. Nie zdołałam, przemykałam wzrokiem po kolejnych akapitach, robiłam przerwy i zmagałam się z nasilającym się odruchem wymiotnym. Dokładnie tak. Na jednym z forów internetowych przeczytałam, że książka Opfer jest książką, która nie daje komfortu. Cała ta historia - odziera słuchacza, każdego kto się z nią zetknie, z jakiegokolwiek poczucia spokoju. Wpija się słowami w umysł i nie puszcza. "Mokradełko" stanowi mistrzowski reportażowy zapis - spojrzenie na Halszkę Opfer oczami osób z jej najbliższego otoczenia, poczynając od matki (najistotniejszej postaci całego reportażu), aż po lekarkę  pisarki. Czytelnikowi zostaje zaserwowane niezwykle szerokie spectrum spostrzeżeń i opinii, często niezwykle skrajnych - i tylko od niego zależeć będzie, jakie wnioski wyciągnie i jak ostatecznie oceni Halszkę. Niezwykle dyskretna osoba reporterki, która aktywnie uczestniczy w całej historii, ukazując najbardziej zawiłe niuanse relacji Opfer z mężem, matką, szwagierką, staje się fenomenalnym towarzyszem naszych rozmyślań (do których ta książka wręcz zmusza), nie narzucając nam nawet cienia swego zdania. Czy Halszka rzeczywiście jest taką ofiarą, jakiej obraz odmaluje przed nami telewizja, wywiady, a nawet sama książka? Czy kobieta pewna siebie, wyzywająco ubrana, rozgadana może być w swojej historii wiarygodna? I czy, przede wszystkim, istnieją jakieś uniwersalne wyznaczniki bycia prawdziwą ofiarą? Najciekawiej zarysowaną postacią bez wątpienia pozostaje matka głównej bohaterki, kobieta której dziś wielu zarzuca zamykanie oczu, na to co działo się tuż obok niej. Ona sama, gdy po długich i żmudnych staraniach pani Kasi udaje się w końcu z nią porozmawiać (mimo że rozmów wcześniej było wiele - lub raczej serii słownych uników), wydaje się myśleć diametralnie inaczej, niż ludzie wokół niej. "Mokradełko" bez wątpienia nie jest lekturą najłatwiejszą, mimo wszystko niezaprzeczalnie wartą uwagi, nie tylko amatorów reportaży. Podczas czytania niezmiennie  towarzyszyło mi uczucie bezsilności przeplatane jedynie silniejszym zdziwieniem. Z trudem jestem w stanie zrozumieć Halszkę, nie pojmuję zachowania jej matki, nie wiem, czym kierują się w swoich sądach sąsiedzi... I nagle... wszystko staje się jasne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz