piątek, 14 września 2012

Kto dziś lubi biblioteki?

Witajcie! Poza nieco odmienionym wyglądem bloga, mam dzisiaj dla Was inny od wszystkich poprzednich post. Wciąż pozostajemy wokół książek, jednak tym razem nie będzie to tradycyjnie recenzja konkretnej pozycji, a mianowicie rzecz traktująca o bibliotekach. Otulająca cisza, co raz częściej przełamana dyskretnymi dźwiękami sączącymi się z włączonego radia, uśmiechające się do czytelników panie bibliotekarki oraz specyficzny "biblioteczny krajobraz"- złożony z dziesiątek starych regałów z ułożonymi na nich przeróżnej wielkości książkami - takie są obrazy, które pojawiają się w mojej głowie natychmiast, gdy myślę "biblioteka". Nie można przy tym pominąć specyficznego zapachu, którego nie da się przeoczyć - zapachu naftaliny, zmieszanej z wonią starego papieru czy farby drukarskiej. Od dziecka uwielbiałam biblioteki. Pamiętam starą bibliotekę, znajdującą się w moim mieście, która miała za siedzibę wiekową kamienicę o ciężkich, żeliwnych drzwiach, które wówczas z trudem udawało mi się otworzyć. Podczas pierwszych wizyt w tym miejscu, najczęściej towarzyszyłam mojej siostrze, to właśnie ona pomagała mi wybierać książki, kiedy mój gust czytelniczy nie był jeszcze  zbyt konkretnie określony. To wówczas pochłaniałam pierwsze oprawione w przeźroczyste folie i przewiązywane sznureczkiem "Muminki", "Opowieści z Narni" , czy moje ukochane "Słoneczko" (czy ktoś z Was zna tę opowieść?). Z czasem biblioteka przeniosła się do nowego budynku, w jakiś czas później pojawiły się karty elektroniczne, które zastąpiły zwykłe papierowe, podbijane podczas każdego wypożyczenia, a ja sama stałam się starsza. Do dzisiaj biblioteki to dla mnie bardzo szczególne miejsca, niezawodnie poprawiają moje samopoczucie, odprężają podczas nieśpiesznych spacerów pomiędzy półkami, koją. Nie zbyt wiele tych personifikacji? Może to wszystko byłoby powiedziane nieco na wyrost, ale naprawdę nie mogłabym żyć bez bibliotek! A czy wy lubicie biblioteki? Czy wolicie książki wypożyczać czy kupować?  

Życzę udanego weekendu, z dobrą książką, a może i wizytą w pobliskiej bibliotece? :)

8 komentarzy:

  1. Osobiście uwielbiam biblioteki. Co prawda ogromną przyjemność sprawia mi też otaczanie się książkami stojącymi na regałach w domu, ale po kilkukrotnych przeprowadzkach, zmianach miast, kraju i kontynentu zobaczyłam jak ciężko jest zabrać ze sobą wszystkie książki, które zabrać bym chciała. Ponadto zwykle czytam książkę tylko raz i do niej nie wracam, toteż przekonałam się raczej do ich wypożyczania niż kupowania. Tym bardziej, że tutaj gdzie mieszkam biblioteki są świetnie zaopatrzone. Nie brakuje im nowości, a ostatnio wiele książek (audiobooki i ebooki) wypożyczam nie wychodząc z domu. Ostatnio się (znowu...) przeprowadziłam i tutejsza biblioteka nie posiada aż takich zbiorów jak sieć bibliotek w poprzednim mieście, ale za to do nowości nie ma praktycznie żadnych kolejek, bo mnie jest osób z niej korzystających. Kolejną rzeczą, która podoba mi się w tutejszych bibliotekach jest ich troska o małego czytelnika. Działy dla dzieci są duże i zawierają nie tylko książki, ale również zabawki, żeby maluchy mogły sobie miło spędzić czas. Mogę zatem zostawić dziecko pod opieką taty w tym dziale a sama buszować w dziale dla dorosłych :-) Być może polskie biblioteki obecnie też tak wyglądają. Te, z których korzystałam kilka lat temu nie były tak imponujące.
    Obecnie brakuje mi tylko wychodzenia z biblioteki z naręczem książek. Niby mogłabym wypożyczyć ich wiele, ale biorąc pod uwagę dozwolony termin trzymania ich w domu oraz mój ograniczony czas na czytanie wolę wziąść jedną czy dwie książki i wrócić do biblioteki po ich skończeniu. Przyjemność sprawia mi same chodzenie między półkami pełnymi książek i przeglądanie co też się na nich kryje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za te słowa, pani Aniu! :) Życzę, żeby biblioteki nadal sprawiały jak najwięcej przyjemności i wychodziły na przeciw oczekiwaniom :)

      Usuń
  2. Ja wolę kupować książki, niż je wypożyczać, niestety jednak częściej odwiedzam biblioteki, niż księgarnie... Nie słyszałam o "Słoneczku" jednak jesteś już drugą spotkaną przeze mnie osobą, która wspomina tę historię szczególnie :).

    OdpowiedzUsuń
  3. "Słoneczko" rzeczywiście jest szczególne, a w moim przypadku obrosło olbrzymim sentymentem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam bibliotekę! :) Jednak ostatnio wolę mieć swoje egzemplarze, niż te biblioteczne. Poza tym buszowanie w bibliotece wymaga jednak czasu i (przynajmniej dla mnie) swego rodzaju celebracji ;) Nie wyobrażam sobie wpaść tam w pośpiechu i z rozpędu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja biblioteki jako miejsca mogę lubić, tylko nie lubię tego, że jak spóźnię się z oddaniem książek jeden dzień, to już następnego przychodzi zawiadomienie o karze i oczywiście opłaceniu kosztów owego zawiadomienia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero niedawno przyznałam się przed samą sobą, że jestem uzależniona nie tyle od czytania co od wypożyczania:) W "niekaralnym" terminie nigdy nie zdołam przeczytać wszystkiego co mam na stanie;) Zatem albo płacę (i nadal przyjmuję, że przeczytam), albo płaczę (i oddaję:)) "Słoneczko" kochałam miłością wielką - wróciłabym chętnie do tej pozycji, ale boję się, że upływ czasu zaszkodziłby sentymentom:)
    PS. A drzwi były drewniane, tylko baaardzo ciężkie:)

    OdpowiedzUsuń